...Bóg popłakał się nad moim miastem...
...w skrawek nocnego nieba wydmuchuje nos...
...szlocha nad pustymi ulicami, jak każdy, w takiej chwili, chce być sam...
...motorniczy zjeżdżających do zajezdni tramwai są jedynymi świadkami tej doniosłej chwili...
...Bóg smuci się nad moim miastem...
...patrzy zapuchniętymi oczami na śpiących pod murami ruder, moknących w strugach Jego łez, drobnych pijaczków sobotnich, co nie mają głowy ani do alkoholu...ani do życia...
...Bóg lituje się sam nad sobą i małodusznie rozmyśla o zniebazstąpieniu...
...Bóg patrzy na mnie...
...bezgłośny szloch szarpie jego boskim torsem...
...pada deszcz nad moim miastem...
...prosto w serce...
...celnym strzałem...
...pada deszcz...
niedziela, 20 lipca 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)