wtorek, 30 września 2008

o pełzaniu

...hmmm...przebrani w ciuchy dalekie od tych, w których mozna na salony ruszyć i w tan...czyli krótko mówiąc w dresy i podkoszulki tudziez w bluzy, kładziemy się na podłodze i z zamkniętymi oczami ,wspominając najsmaczniejsze chwile naszego życia, oddychamy...równo i spokojnie...wszystkimi częściami ciała...najbardziej lubię oddychać miednicą...następnie, przeciągając się i ziewając obficie zaczynamy przetaczać się wokół własnej osi...zawroty głowy okrutne, do mdłości...potem wyobrażając sobie, że oprócz rąk i nóg, których jak dobrze policzyłam jest po parze, głowa i dupa to również kończyny...poruszamy sie, jak nam w duszy zagra...jak nam ciało podpowie...jaki mamy nastrój...kiedy spotykamy się na drodze naszych gestów, wchodzimy w surrealistyczne interakcje...oplatamy się wzajemnie i pełzamy i przeciskamy i przytulamy i dotykamy...odpychamy...wszystko przy dźwiękach muzyki...czasem agresywnej, czasem łagodnej jak wiatr w trzcinach, wiatr w trzcinach, wiatr w trzcinach...dość niewygodna zbitka dykcyjna...następnie powoli, bez pośpiechu...z parteru przechodzimy do pozycji stojącej, przeżywając swoistą ewolucję gatunku ludzkiego...podważaną bezskutecznie przez profesora Macieja Giertycha...potem chodzimy, biegamy, rozciągamy się wzajemnie, łapiemy kontakt wzrokowy...motywowany, intencyjny, emocjonalny...przechodzimy do synchronizowanych układów i działań, które w mniejszym lub większym stopniu wchodzą do realizowanego przedsięwzięcia...trudno o tym pisać...za każdym razem inaczej wygląda poszukiwanie możliwości ciała i jego wymowności...niewerbalnego kontaktu z otoczeniem, kontaktu świadomego, prostego, jasnego, odczytywalnego...nie wiem czy istnieje takie słowo...to tyle o pełzaniu...

środa, 10 września 2008

pieśń nad pieśniami

http://pl.youtube.com/watch?feature=related&v=BpuE_0MafLI

o pracy

...zmęczona brakiem kultury kierowców, tłokiem przechodniów i smogiem, który wdziera się do płuc przy każdym wdechu, docieram do budynku, którego jedyną ozdobą jest napis
" Żydzew" misternie sprayem, w ciemnościach nocy stworzony dłońmi miejcowych dzieciaków, którzy na oczy nie widzieli ani Żyda ani dobrego piłkarza...rower, który pozwala mi pokonać odchłanie miasta, parkuje w przedsionku miejsca mojej pracy...to nowe miejsce...niespokojne jeszcze od długotrwałej, nieznośnej nieobecności ludzi, chłodne i mroczne...idealne...miejsce, które pamięta akademie ku czci kontrolerów biletów, spotkania pracowników kolei państwowych, zabawy choinkowe dla dzieci zawiadowców i pań zapowiadajacych odjazdy i przyjazdy pociągów...pije kawę z panią Ewą, sprzątaczką i czekam na ludzi, z którymi przeniosę się w inne przestrzenie, wymiary, pokłady świadomości...
...żeby wprowadzic sie w odpowiedni nastrój, w ciemnej, rozległej sali pomalowanej od sufitu do podłogi na czarno oglądamy Felliniego " A statek płynie "...bas śpiewa do kury, prochy diwy operowej rozsypują się po wodach oceanu, ocean jest z folii...rozmawiamy...o bezkłowej szlifierce...o wydajności pracy...palimy papierosy w pokoju obok...pije miętę, zapach rozchodzi się po całym budynku...ogladamy Chaplina...rozmawiamy w ciemnościach...w końcu przychodzi czas na Polską Kronikę Filmową...wspomnienie groźno-śmiesznej przeszłosci narodów ogarnietych szałem socrealizmu, komunizmu, tyranizmu, głupoty, ludzkich tragedii, zwykłego życia w zwyklych kolejkach, ideologii, propagandy, norm w fabrykach... rozmawiamy o przeszlosci naszego kraju...i zmianach na i nie na lepsze...
...rozchodzimy sie do domów, sklepów, barów, dzieci...zjeść, pomieszkać, spać, wyprowadzic psy na spacer i odebrać ze szkoły dzieci...rozchodzimy się po to, by znow późnym popołudniem spotkać się znów...
...i znów w ciemnej i chłodnej sali zbieramy się jak członkowie sekty, wyznawcy nieznanego Boga...godzina ćwiczeń...turlamy się, tarzamy, dotykamy, przeciagamy...śmiejemy...śmiejemy...śmiejemy...zmęczeni siadamy i rozmawiamy...otwieramy teksty...miedzy słowami doszukujemy się sensów nieodkrytych, nieznanych wartości, zagadek, powodów, przyczyn, intencji...czytamy...czytamy...mówimy...porywa nas do ruchu...nieporadne działania i gesty wydobywają się nam z ciał, poszukujemy...w dłoniach, nogach, głosach, sercach, duszach...prawdy, która sprawi, że nam uwierzysz...
...jutro znów sie spotkamy...
...w nocy mrokach, w autobusie moja pełna form i konwencji głowa kiwa się siłą bezwładu i zmęczenia...
...zasypiam w chłodnej pościeli z tekstem w ręku...