wtorek, 21 października 2008

o moralniaku

...no i tak...wrażlimóżdżek, boliduszka..a tu proszę...bluzgi, chlanie, wulgarność...wyszło szydło z worka jak mawiają starzy górale...
...czasem tak jest że potrzebuje w odmęty poniewierki się zanurzyć i babrać się na dnie samym...
...czasem jest tak, że marzę o najgorszościach świata...chce poczuć się owieczkowo i żeby ktoś po mnie wrócił jak Zbawiciel i zagarnął do stada..może to właśnie dokładnie o to chodzi, żebym poczuła się potrzebna..nie wiem....może mam dość odpowiedzialności, codzienności i grzeczności...i w prostacki sposób folguje stworom z czarnych zakamarków ciałoumysłowych...wypełzają potwory i chichrzą się i pokrzykują i piją...
...chciałam dzis umieścić na blogu pieśń Marii Peszek "Marznę bez Ciebie"...ale niestey...po kilku próbach dałam za wygraną...