czwartek, 23 października 2008

o wczorajszym wzruszeniu...

...i zaskoczeniu zarazem...zamiast wtopić się w Siekierezady świat obejrzałam po raz kolejny wajdowskie dzieło z 1976 roku..."Człowiek z marmuru"... melancholia i smutek i tytułowe wzruszenie mnie dopadło po projekcji... dlaczego? byłam zaskoczona...sobą, swoja reakcja, emocjami...dlaczego?
...Mateusz Birkut...człowiek który wierzył za bardzo...w jego oczach nadzieja na lepsze jutro socjalistycznej Polski Ludowej...

..bez cienia sarkazmu, bez chwili wahania walczy o idee, w które wierzy na przekór ludziom i zakłamaniu systemu, w którym żyje i pracuje...
...dopadły mnie refleksje nad ojczyzną...jeszcze nie taką odległą...ojczyzna , która do dziś zbiera żniwo tamtych czasów...Poznań 56' , Gdańsk 71', stan wojenny...odwilż i dziś znów twarze nalane tłuszczem i i żądne władzy i pieniędzy...biedna ta nasza kraina Lecha...
..."Człowiek z marmuru"...pomieszanie dokumentu z kronikami filmowymi i życiem kobiety usiłującej strzępy czyjegoś życia zlepić w całość...
...piszę bezładnie...
...nie mogę napisać tego co czuję...
...nie umiem..
...mam mętlik w głowie i nie potrafię zebrać myśli...

...może tak...
...wczoraj oglądałam ten film, jakbym widziała go po raz pierwszy, docierały do mnie niuanse, przesłania, potrzeby, uczucia, płakałam z radości ,że rozumiem i ze smutku nad losem Mateusza...ze smutku nad utraconymi marzeniami i zawaleniem się ideałów...

...może praca nad "Brygadą szlifierza Karhana" powoduje, że jestem wyczulona na klimaty socjalistycznej nadwiślańskiej krainy...na ludzi, którzy po zwycięstwie nad hitleryzmem zaczęli z nadzieją nowe życie...i kładli w zapale 30 tysięcy cegieł w ciagu jednej zmiany i szlifowali czopy tłokowe w 6 minut bez użycia bezkłówki...

..o latach 40' i 50' myślałam zawsze z przymrużeniem oka, z lekkim uśmiechem sarkazmu na ustach, z pukaniem sie w czoło .." co wyście robili, towarzysze?"...dziś wiem, że oni nie mieli wtedy poczucia beznadziei i głupoty, która dopiero objawiła historia...wrecz przeciwnie...oni wierzyli, chcieli, mięli zapał, walczyli...i tym bardziej jest to przerażające...




Mateuszu...przodowniku pracy, marzycielu...wiem o co Ci chodziło...o miasta i domy i spokój i radość i szczęście i o ludzi i w nich pokładanie zaufania i nadziei...i wiem dlaczego już nie śmieszy mnie zapał, z którym pracowałeś i uśmiech satysfakcji po skończonej robocie...

...a tak przy okazji...znów zaczął mi sie podobać Jerzy Radziwiłłowicz.. : ) ....