środa, 22 października 2008

o ot tak

...sobie połaziłam po ulicach miasta i przyglądałam się jesiennym ludziom wśród jesiennych kamienic, ulic zatłoczonych samochodami i uśmiechnęłam się kilka razy do zaskoczonych moim uśmiechem ludzi...i chociaż dzień wcale nie zapowiadał się na szczególnie radosny to jakoś, jakoś dobrze mi...zapach placków z jabłkami miesza się z zapachem kadzidełka...co najdziwniejsze na jutro zachowałam jeszcze trochę pogody ducha i hartu jakże mi czasem niezbędnych...żeby nie płakać i nie rozklejać się jak mokra tektura...chciałabym się nocą ciemną przytulić do Stachury...zapomniałam o nim na wiele lat a dziś woła na mnie z półki...i ot tak...ot tak dzisiaj sobie...ot tak sobie dzisiaj żyję...bez napięć i smutków...a, jeszcze zrobiłam dobry uczynek też ot tak...życie mogłoby być więcej ot tak i z uśmiechem...żeby się tak nie nadymać i nie sztywnieć każdego poranka po otwarciu oczu...
wszystko jest w mojej głowie...
świat filtruję przez samą siebie
dobre samopoczucie nie zależy od pogody
piękno, brzydota to tylko projekcje mojego umysłu
wszystko jest w mojej głowie...